| Motorowe / Rajdy samochodowe
Robert Kubica (Ford Fiesta WRC), który w piątek wypadł z drogi i musiał się wycofać z rywalizacji w Rajdzie Monte Carlo, pierwszej rundzie mistrzostw świata, przyznał, że do zdarzenia doszło z jego winy, gdyż błędnie ocenił przyczepność nawierzchni.
– Nastąpiła nagła zmiana przyczepności – tłumaczy przyczyny swojej kraksy Polak. – Wiedzieliśmy, że trzeba tam zachować
ostrożność, zaznaczyliśmy to miejsce w opisie po informacji od naszych
"szpiegów". Niestety, źle oceniłem, jak poważna będzie zmiana przyczepności.
Tuż przed wypadkiem była ona naprawdę dobra, ale okazało się, że na drodze
leżało również dużo błota, naniesionego przez jadących przed nami. Wjechałem
w zakręt, przód pojechał prosto, uderzyliśmy w mostek i to był koniec rajdu – powiedział Kubica.
Mistrz świata WRC-2 w 2013 roku, przed startem do pechowego
dla siebie dziewiątego odcinka specjalnego, był czwarty w klasyfikacji
generalnej. Wcześniej wygrał dwa OS-y.
W trakcie przejazdu łagodnego, prawego zakrętu auto byłego kierowcy Formuły 1
wyniosło na zewnętrzną część łuku i uderzyło w barierkę niewielkiego mostku,
obróciło się w powietrzu i spadło w gęste zarośla. Po chwili w komorze
silnika pojawił się ogień, który został szybko zlikwidowany przez system
gaśniczy.
– Do momentu wypadnięcia z drogi jechaliśmy dobrze, choć w tak trudnych
warunkach większość kierowców miała mniejsze lub większe przygody. Szkoda, że
tak to się skończyło – dodał polski kierowca.